niedziela, 10 lipca 2011

Wyparcie

Biegłam sobie lasem, gdy napotkałam wampira. Po kolorze oczu rozpoznałam że pije ludzką krew.
Próbowałam zawołać resztę ale nikt nie był przemieniony. Zaatakowałam tego wampira, lecz on był za silny i rzucił mną o drzewo. Przy okazji połamał mi kilka żeber. Nie miałam szans , a wiedziałam że zaraz przemienię się w człowieka, więc sama przemieniłam się tak, aby przemienić się w ubraniu. Po chwili już leżałam skulona na ziemi.
-Słabi jesteście. Przynajmniej nie wystarczająco silni by mnie pokonać- powiedział swoim atrakcyjnym głosem wampir. Później usłyszałam warknięcie i rozmowę:
-Zabiłeś moją partnerkę, więc ja zabije ją-prawdopodobnie wskazał na mnie
-Ona nic dla mnie nie znaczy- te słowa zabolały mnie bardziej niż żebra
-Więc mogę zrobić tak?-znów rzucił mną o drzewo, a potem już nastała ciemność
Obudziłam się prawdopodobnie w domu Cullenów.
-Witam z powrotem- powiedział Carlisle. Wtedy do pokoju wparował Marcin, a ja zaczełam krzyczeć.
-NIENAWIDZE CIĘ TY SKOŃCZONY IDIOTO!
-Zamilcz- powiedział głosem Alfy
-NIE-ja także użyłam głosu Alfy, ale z większą siłą i Marcin wyszedł.
-Na szczęście żebra dobrze się zrosły, więc nic cię tu nie trzyma-powiedział doktor Cullen tak jagby nie słyszał sprzeczki
-Dziękuje-powiedziałam i wyszłam
Od razu poszłam do naszej ,,bazy”-czytaj wparowałam z wielkim hukiem
-Jak mogłeś?-spytałam się Marcina
-To dla twojego dobra
-Tak i przez to połamał mi kilka żeber?
-Mogło być gorzej.
-Do widzenia
-Daria, poczekaj-tym razem odezwał się Paweł
-Tak?-odpowiedziałam ostrym tonem
-Marcin ma racje...
-Zrywam z tobą-przerwałam mu jego wypowiedz-już nigdy moja noga tu nie powstanie. Żegnam-
przemieniłam się i biegłam ile sił w łapach. Aż dobiegłam do skraju lasu z którego miałam bardzo blisko do mojego bloku w którym mieszkam z rodzicami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz